Sentencja

czwartek, 22 marca 2012

Wejście

   Wchodząc do karczmy młoda Wiedźminka była, jak zwykle, widowiskowa. Otóż kopnęła drzwi dość mocno, na tyle, że wypadły zawiasów. Huk był dość duży, ale i tak nikt nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Wszyscy przebywający w karczmie, o ile jeszcze mogli rozróżniać znaczenie słów o tyle wypowiadanie ich nie szło im niezbyt dobrze. Naturalnie rzecz biorąc nie przejmowali się tym i śpiewali jakąś starą pijacką balladę mistrza Jaskra. Kobieta podeszła do baru i chwilę potem pojawił się przed nią kufel piwa.
- 5 dukatów - powiedział karczmarz z wyraźnym Verdeńskim akcentem, a chwilę potem wyszczerzył zęby w gburowatym uśmiechu - Możemy też iść na zaplecze, kochaniutka. Wtedy będziesz mogła pić ile tylko chcesz. 
  Kochaniutka szybko oceniła swojego adoratora. Był właściwie stereotypowym karczmarzem, niewyparzona gęba z uzębieniem na wzór szachownicy. Oczywiście, gdyby chciał ją choć dotknąć w kilka sekund straciłby przytomność, a  nawet i życie jeśli będzie zbyt nachalny. Nie miałby żadnych szans. Mogłaby przeciąć go na pół za nim krzyknąłby o ratunek.
- Płacę legalną walutą - powiedziała wyciągając sakiewkę, po czym dodała głosem mogącym przerazić nieboszczyka, tak, ona coś o tym wiedziała -  Jeśli zobaczę, że na mnie krzywo spojrzysz pożegnasz się z twoją męskością, zrozumiałeś?
  Odeszła, rzucając monetami na ladę. Nie zwróciła nawet uwagi na wyraz twarzy oberżysty. Chociaż mógł być warty uwagi. Kilka sekund później, kiedy siedziała na cholernie twardym krześle przy małym stoliku kilka metrów od lady złapała jego spojrzenie. Uśmiechnęła się zawadiacko i puściła mu oczko. Sięgnęła po piwo i wzięła porządnego łyka. Było jak to zwykle bywa rozcieńczone, ohydne w smaku i nie nadające się dla ludzi. Ale nie przeszkadzało jej to. Zanim odstawiła kufel ubyło z niego kilka następnych łyków. Oparła się łokciami o blat stołu i zaczęła wspominać. Przypomniały jej się pierwsze dni Kaer Morhen.